andrzejsapkowski.pl
Wieża Jaskółki - cytaty
Rozdział dziewiąty- cytaty
Coś poruszyło się obok niej. Po jej wyprężonym i obolałym ramieniu przebiegła wiewiórka.
– Czy jesteś gotowa? – spytała wiewiórka. – Czy jesteś gotowa na poświęcenie? Co jesteś gotowa poświęcić?
– Nie mam nic! – ból oślepiał i paraliżował. – A nawet gdybym miała, nie wierzę w sens takiego poświęcenia! Ja nie chcę cierpieć za miliony! Ja nie chcę cierpieć w ogóle! Za nikogo i dla nikogo!
– Nikt nie chce cierpieć. A przecież jest to udziałem każdego. A niektórzy cierpią bardziej. Niekoniecznie z wyboru. Rzecz nie w tym, że znosi się cierpienie. Rzecz w tym, jak się je znosi.
—————————————————————-
Janka! Janeczka!
Zabierz ode mnie tego garbatego potwora! Nie chcę na niego patrzeć! To twoja córka, tak samo jak moja.
Doprawdy? Dzieci, które ja spłodziłem, są normalne. Jak śmiesz… Jak śmiesz sugerować…
To w twojej elfiej rodzinie by ły czarownice. To ty usunęłaś pierwszą ciążę. To przez to. Masz skażoną elfią krew i łono, kobieto. Dlatego rodzisz potwory.
To nieszczęśliwe dziecko… Taka była wola bogów! To twoja córka, tak samo jak i moja! Co miałam zrobić? Udusić ją? Nie podwiązywać pępowiny? Co mam zrobić teraz? Wyprowadzić ją do lasu i zostawić? Czego ty ode mnie chcesz, na bogów?
Tato! Mamo! Precz, dziwolągu.
Jak śmiesz! Jak śmiesz bić dziecko! Stój! Dokąd idziesz? Dokąd? Do niej, tak? Do niej!
A tak, kobieto. Jestem mężczyzną, wolno mi zaspokajać żądze, gdzie chcę i kiedy chcę, to moje przyrodzone prawo. A ty mnie mierzisz. Ty i owoc twego zwyrodniałego żywota. Nie czekaj z wieczerzą. Nie wrócę na noc.
Mamo…
Dlaczego płaczesz?
Dlaczego mnie bijesz i odpychasz? Przecież byłam grzeczna…
Mamo! Mamusiu!
—————————————————————-
– Liczę na to. Dobranoc, Yenna… Hmmm….
– Co, Crach?
– Czy nie miałabyś, hmmm, ochoty…
– Nie, jarlu. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Dobranoc.
—————————————————————-
Triss nie gardziła owocami morza. Przeciwnie, zjadła ich dwa razy więcej, niż zamierzała i teraz zaczęła się obawiać o talię – o te dwadzieścia dwa cale, z których była tak dumna.
—————————————————————-
– Ha! To by mi pasowało. Jest jednak jeden mały szkopuł. Ja nie mam pojęcia, gdzie jest owa Wieża Jaskółki?
– Na to, być może, znajdę remedium. Wiesz, Ciri, co dają człowiekowi studia uniwersyteckie?
– Nie. Co?
– Umiejętność korzystania ze źródeł.
—————————————————————-
– Twoje włosy, Triss, są jak ogień w świetle świec. A twoje oczy są jak lapis lazuli. Twoje wargi są jak korale…
– Przestań, Crach. Upiłeś się, czy jak? Nalej mi jeszcze wina. I opowiadaj.
– O czym niby?
– Nie udawaj! O tym, jak Yennefer postanowiła popłynąć na Głębię Sedny.
—————————————————————-
Złamany przez brylant promień światła ożywił błyskiem powierzchnię zwierciadła. Yennefer wyciągnęła obie ręce, wyskandowata zaklęcie. Oślepiający refleks zamienił się w skłębioną mgłę, z mgły szybko zaczął wyłaniać się obraz. Obraz komnaty o ścianach pokrytych barwną tapiserią.
Ruch w oknie. I niespokojny głos.
– Kto? Kto tam?
– To ja, Triss.
– Yennefer? To ty? Bogowie! Skąd… Gdzie jesteś?
– To nieważne, gdzie jestem. Nie blokuj, bo obraz się chwieje. I zabierz świecznik, bo oślepia.
– Już. Oczywiście.
Choć pora była późna, Triss Merigold nie była ani w negliżu, ani w stroju roboczym. Miała na sobie wyjściową suknię. Jak zwykle zapiętą wysoko pod szyją.
– Możemy rozmawiać swobodnie?
– Oczywiście.
– Jesteś sama?
– Tak.
– Kłamiesz.
– Yennefer…
– Nie oszukasz mnie, smarkulo. Znam tę twoją minkę, napatrzyłam się na nią. Miewałaś taką, gdyś zaczęła za moimi plecami sypiać z Geraltem. Wówczas stroiłaś się w identyczną niewinno – kurewską maseczkę, którą widzę na twojej twarzy teraz. I teraz znaczy ona to samo, co wtedy!
Triss poczerwieniała. A obok niej pojawiła się w oknie Filippa Eilhart ustrojona w granatowy męski wams ze srebrnym haftem.