andrzejsapkowski.pl

Miecz przeznaczenia - cytaty

Opowiadanie: "Wieczny ogień" - cytaty

„- Może więc lepiej chodźmy stąd? Wrócisz, gdy się uspokoi.

– Diabła tam – skrzywił się Jaskier. – Nie wrócę do domu, z którego rzuca się na mnie kalumnie i miedziane garnki. Nietrwały ów związek uważam za zerwany. Poczekajmy tylko, niech wyrzuci moją… O matko, nie! Vespula! Moja lutnia!

Rzucił się, wyciągając ręce, potknął, upadł, złapał instrument w ostatniej chwili, tuż nad brukiem. Lutnia przemówiła jękliwie i śpiewnie.

– Uff – westchnął bard, zrywając się z ziemi. – Mam ją. Dobra jest, Geralt, teraz już możemy iść. Mam u niej, co prawda, jeszcze płaszcz z kunim kołnierzem, ale trudno, niech będzie moja krzywda. Płaszczem, jak ją znam, nie rzuci.

– Ty kłamliwa łajzo! – rozdarła się blondynka i rozbryzgliwie splunęła z balkonu. – Ty włóczęgo! Ty zachrypnięty bażancie!

– Za co ona ciebie tak? Coś przeskrobał, Jaskier?

– Normalnie – wzruszył ramionami trubadur. – Wymaga monogamii, jedna z drugą, a sama rzuca w człowieka cudzymi spodniami. Słyszałeś, co o mnie wykrzykiwała? Na bogów, ja też znam takie, które ładniej odmawiają, niż ona daje, ale nie krzyczę o tym po ulicach. Idziemy stąd.

– Dokąd proponujesz?

– A jak myślisz? Do świątyni Wiecznego Ognia? Chodź, wpadniemy pod „Grot Włóczni”. Muszę uspokoić nerwy.”


—————————————————————-

„- Nie nadążasz za modą – skrzywił się bard, strzepując kurze piórko z rękawa swego połyskliwego, chabrowego kaftana o bufiastych rękawach i kołnierzu powycinanym w ząbki. – Ach, cieszę się, że się spotkaliśmy. Tu, w Novigradzie, stolicy świata, centrum i kolebce kultury. Tutaj człowiek światły może odetchnąć pełną piersią!

– Przejdźmy może oddychać uliczkę dalej – zaproponował Geralt, patrząc na obdartusa, który kucnąwszy i wybałuszywszy oczy wypróżniał się w bocznym zaułku.”


—————————————————————-

„- Co prawda, to prawda – rzekł ponuro. – Zapraszam więc. Siadajcie, i czym chata bogata. Zjecie polewki cebulowej?

– W zasadzie nie jadam o tak wczesnych porach – zadarł nos Jaskier. – Ale niech będzie, zjem. Tyle że nie na pusty żołądek. Hola, gospodarzu! Piwa, jeśli łaska! A chyżo!

Dziewczę z imponującym, grubym warkoczem, sięgającym pośladków, przyniosło kubki i miski z zupą. Geralt, przyjrzawszy się jej okrągłej, pokrytej meszkiem buzi stwierdził, że miałaby ładne usta, gdyby pamiętała o ich domykaniu.

– Driado leśna! – krzyknął Jaskier, chwytając rękę dziewczęcia i całując ją we wnętrze dłoni. – Sylfido! Wróżko! Boska istoto o oczach jak bławe jeziora! Pięknaś jak poranek, a kształt ust twoich rozwartych podniecająco…

– Dajcie mu piwa, szybko – jęknął Dainty. – Bo będzie nieszczęście.”


—————————————————————-

„- Dobra, Geralt – powiedział Jaskier. – Związałem go. Chodźcie do alkierza. A wy, gospodarzu, co tak stoicie? Zamawiałem piwo. A ja, jak zamawiam piwo, to macie je podawać w kółko dopóty, dopóki nie zakrzyknę: „Wody”.”


—————————————————————-

„- Kupcze Biberveldt! – zapiał Schwann, mrużąc krótkowzroczne oczy. – Co to ma znaczyć? Napaść na urzędnika miejskiego może was drogo… Kto to był? Ten niziołek, który umknął?

– Kuzyn – rzekł szybko Dainty. – Mój daleki kuzyn…

– Tak, tak – poparł go szybko Jaskier, czując swój żywioł. – Daleki kuzyn Biberveldta. Znany jako Czubek-Biberveldt. Czarna owca w rodzinie. Dzieckiem będąc, wpadł do studni. Wyschniętej. Ale nieszczęściem ceber spadł mu prosto na głowę. Zwykle jest spokojny, tylko widok purpury go rozwściecza. Ale nie ma co się martwić, bo uspokaja się na widok rudych włosków na damskim łonie. Dlatego popędził prosto do „Passifiory”. Mówię wam, panie Schwann…

– Dosyć, Jaskier – zasyczał wiedźmin. – Zamknij się, do licha.”


—————————————————————-

„- Niech więc pali się w nas ta nadzieja, Geralcie z Rivii. Czy wiesz, czym jest Wieczny Ogień? Nie gasnący płomień, symbol przetrwania, droga wskazana w mroku, zapowiedź postępu, lepszego jutra? Wieczny Ogień, Geralcie, jest nadzieją. Dla wszystkich, dla wszystkich bez wyjątku. Bo jeżeli jest coś, co jest wspólne… Dla ciebie, dla mnie… dla innych… to tym czymś jest właśnie nadzieja. Pamiętaj o tym. Miło było cię poznać, wiedźminie.”


—————————————————————-

” – To wywiozę cię na taczkach, w worku.

Doppler rozdął się raptownie, potem nagle wyszczuplał i zaczął rosnąć, jego kędzierzawe, kasztanowate włosy zbielały i wyprostowały się, sięgając ramion. Zielona kamizelka niziołka oleiście zabłysła, stając się czarną skórą, na ramionach i mankietach zaskrzyły się srebrne ćwieki. Pucołowata, rumiana twarz wydłużyła się i pobladła.

Sponad prawego ramienia wysunęła się rękojeść miecza.

– Nie podchodź – rzekł chrapliwie drugi wiedźmin i uśmiechnął się. – Nie zbliżaj się, Geralt. Nie pozwolę się dotknąć.

Ależ ja mam paskudny uśmiech, pomyślał Geralt, sięgając po miecz. Ależ ja mam paskudną gębę. Ależ ja paskudnie mrużę oczy. Więc tak wyglądam? Zaraza.”


—————————————————————-

„- Wiedźminie – Tellico pociągnął go za rękaw. – Powiedz, jak mógłbym ci się… odwdzięczyć…

– Dwadzieścia dwie korony.

– Co?

– Na nową kurtkę. Zobacz, co zostało z mojej.

– Wiecie, co? – wrzasnął nagle Jaskier. – Chodźmy wszyscy do domu rozpusty! Do „Passiflory”! Biberveldtowie stawiają!

– A wpuszczą niziołków? – zatroskał się Dainty.

– Niech spróbują nie wpuścić – Chappelle przybrał groźną minę. – Niech tylko spróbują, a oskarżę cały ten ich bordel o herezję.

– No – zawołał Jaskier. – To w porządku. Geralt? Idziesz?

Wiedźmin zaśmiał się cicho.

– A wiesz, Jaskier – powiedział – że z przyjemnością.”