andrzejsapkowski.pl
Chrzest ognia - cytaty
Rozdział szósty- cytaty
-Ogień pali – Ida Emean podniosła na królową przedłużone ostrym makijażem oczy – ale i oczyszcza. Trzeba przezeń przejść. Trzeba podjąć ryzyko, Enid. Ta loża powinna zaistnieć, powinna zacząć działać. W pełnym składzie. Dwanaście czarodziejek, wśród nich zaś ta jedna, o której mówi proroctwo. Nawet jeśli to gra, postawmy na zaufanie.
—————————————————————-
-Twój Wiedźmin – powiedziała Francesca – w ciągu jednej tylko godziny zrobił więcej niż niejeden przez całe życie. Nie rozwodząc się: złamał nogę Dijkstrze, uciął głowę we Artaudowi Terranovie i bestialsko zarąbał około dziesięciu Scoia’tael. Ach, byłabym zapomniała: obudził jeszcze niezdrowe podniecenie Keiry Metz.
-Straszne – Yennefer wykrzywiła się przesadnie. – Ale Keira doszła już chyba do siebie? Nie żywi chyba do niego urazy? To, że podnieciwszy ją, nie wychędożył, wynikało z całą pewnością z braku czasu, nie z brakli szacunku. Zapewnij ją o tym w moim imieniu.
—————————————————————-
– Jestem pewna – przerwała elfka – że znajdziesz w sobie dość siły charakteru, Yennefer. Znam cię i wieżę że nie brakuje ci takiej siły. Nie brakuje ci też ambny, która winna rozwiewać wątpliwości co do spotykającego cię zaszczytu i awansu. Jeśli jednak tego chcesz, powiesi wprost: rekomenduję, cię do loży, bo uważam za osobę, która na to zasługuje i może wydatnie przysłużyć sprawie.
– Dziękuję – szyderczy uśmieszek ani myślał znikać z ust czarodziejki. – Dziękuję, Enid. Zaiste, czuję, jak rozpierają mnie ambicja, pycha i samouwielbienie. Gotowam pęknąć lada moment. I to zanim jeszcze zacznę się zastanawiać, dlaczego miast mnie nie rekomendujesz do owej loży jeszcze jednego elfa z Dol Blathanna lub elfki z Gór Sinych.
– W Montecalvo – odrzekła zimno Francesca – dowiesz się, dlaczego.
– Wolałabym zaraz.
– Powiedz jej – mruknęła Ida Emean.
– Chodzi o Ciri – powiedziała po chwili zastanowienia Francesca, unosząc na Yennefer swe nieprzeniknione oczy.
– Loża interesuje się nią, a nikt nie zna tej dziewczyny tak dobrze jak ty. Reszty dowiesz się na miejscu.
– Zgoda – Yennefer energicznie podrapała się w łopatkę. Wysuszona kompresją skóra wciąż swędziała ją nieznośnie. – Powiedz mi tylko, kto jeszcze wchodzi w skład owej loży? Oprócz was i Filippy?
– Margarita Laux-Antille, Triss Merigold i Keira Metz. Sheala de Tancarville z Koviru. Sabrina Glevissig. I dwie czarodziejki z Nilfgaardu.
– Internacjonalna rzeczpospolita babska?
– Można to tak nazwać.
—————————————————————-
Gdy Yennefer opowiadała zgromadzonym o Ciri, Triss Merigold z uwagą przyglądała się przyjaciółce. Yennefer mówiła spokojnie i bez emocji, ale Triss znała ją zbyt długo i zbyt dobrze. Widywała ją już w różnych sytuacjach, również w takich, które wywoływały stres, męczyły i wiodły na granicę choroby, czasem w chorobę. Teraz właśnie bez wątpienia Yennefer była w takiej sytuacji. Wyglądała na przybitą, zmęczoną i chorą.
Czarodziejka opowiadała, a Triss, która znała zarówno opowieść, jak i osobę, której opowieść dotyczyła, dyskretnie przyglądała się wszystkim słuchającym. Zwłaszcza dwóm czarodziejkom z Nilfgaardu. Niezwykle odmienionej Assire var Anahid, wypielęgnowanej, ale wciąż niepewnie czującej się w makijażu i modnej sukni. I Fringilli Vigo, tej młodszej, sympatycznej, naturalnie wdzięcznej i skromnie eleganckiej, o zielonych oczach i włosach czarnych jak włosy Yennefer, ale mniej bujnych, krócej ostrzyżonych i gładko zaczesanych.
Obie Nilfgaardki nie sprawiały wrażenia zagubionych wśród zawiłości historii Ciri, choć opowieść Yennefer była długa i dość zagmatwana, zaczynała się od osławionej afery mi łosnej Pavetty z Cintry i młodzieńca zaklętego w Jeża, mówiła o roli Geralta i o Prawie Niespodzianki, o wiążącym wiedźmina i Ciri przeznaczenin. Yennefer opowiedziała o spotkaniu Ciri i Geralta w Brokilonie, o wojnie, o zaginięciu i odnalezieniu, o Kaer Morhen. O Riensie i tropiących dziewczynę nilfgaardzkich agentach. O nauce w świątyni Melitele, o zagadkowych zdolnościach Ciri.
Słuchają z kamiennymi twarzami, pomyślała Trias, patrząc na Assire i Fringillę. Jak sfinksy. Ale w oczywisty sposób coś maskują. Ciekawe, co. Zdziwienie, nie wiedziały bowiem, kogo to Emhyr uprowadził do Nilfgaardu? Czy to, ze wiedzą o wszystkim od dawna, może nawet lepiej niż my? Yennefer za chwilę mówić będzie o przybyciu Ciri na Thanedd, o wygłoszonym w transie jasnowidzeniu, które narobiło tyle zamieszania. O krwawej walce w Garstangu, w wyniku której Geralt został zmasakrowany, a Ciri uprowadzona. Skończy się wówczas czas udawania, pomyślała Triss, spadną maski. Wszyscy wiedzą, że za aferą na Thanedd stał Nilfgaard. A gdy wszystkie oczy skierują się na was, Nilfgaardki, nie będzie wyjścia, trzeba będzie mówić. A wówczas wyjaśni się kilka spraw, wówczas może i ja dowiem się więcej. Jakim sposobem Yennefer znikn ęła z Thanedd, dlaczego pojawiła się nagle tu, w Montecalvo, w towarzystwie Franceski. Kim jest i jaką rolę gra Ida Emean, elka, Aen Saeyheme z Gór Sinych. Dlaczego mam wrażenie, że Filippa Eilhart wciąż mówi mniej, niż wie, choć deklaruje oddanie i wierność magii, a nie Dijkstrze, z którym nieustannie wymienia korespondencję.
I może dowiem się nareszcie, kim naprawdę jest Ciri. Ciri, dla nich Królowa Północy, a dla mnie popielatowłosa wiedzminka z Kaer Morhen, o której wciąż myślę jak o młodszej siostrzyczce.
—————————————————————-
– Szczury jadą na Bandycki Szlak, myślą zimować w górach. Przetnę im drogę. Dwadzieścia dni, nie dłużej.
– Macie pewność co do ich trasy?
– Byli pod Fen Aspra, ograbili tam konwój i dwóch kupców. Grasowali pod Tyffi. Potem wpadli nocą do Druigh, by potańcować na chłopskim festynie. Wreszcie zawitali do Loredo. Tam, w Loredo, owa Falka zarąbała człeka. Takim sposobem, że do dziś tam o tym gadają, zębami dzwoniąc. Dlatego i pytałem, co w tej Falce takiego siedzi.
-Może coś takiego, co i w was – zadrwił Stefan Skellen. – Chociaż nie, wybaczcie. Wy wszak nie bierzecie pieniędzy za zabijanie, lecz za świadczone usługi. Prawdziwy z was rzemieślnik, Bonhart, solidny kawał profesjonała. Fach jak każdy inny? Robota do odwalenia? Płacą za to, a żyć trzeba? Hę?
Łowca nagród patrzył na niego długo. Tak długo, aż z warg Puszczyka znikł wreszcie uśmieszek.
– Iście – powiedział. – Ży ć trzeba. Jeden zarabia na to życie tym, co umie. Drugi robi to, co musi. Wżdy mnie poszczęści ło się w życiu jak mało któremu rzemieślnikowi, chyba że niektórej kurwie. Płacą mi za rzemiosło, króre szczerze i prawdziwie lubię.
—————————————————————-
Triss próbowała ją pocieszyć, zapewniła, że Geralt jest w Brokilonie bezpieczny i staraniem driad wraca do zdrowia. Jak zwykle, gdy mówiła o Geralcie, rumieni ła się. Musiał jej wtedy dogodzić, pomyślała nie bez złośliwości Yennefer. Nie znała, wcześniej takich jak on. Prędko o nim nie zapomni. I bardzo dobrze.
—————————————————————-
– Yennefer?
Odwróciła się. Fringilla Vigo uśmiechnęła się lekko, patrząc na krótki nóż, trzymany przez nią w zaciśniętej dłoni.
– Widzę i czuję – powiedziała – że wolałabyś otworzyć mnie, miast ostrygi. Wciąż nieprzyjaźń?
– Loża – odrzekła chłodno Yennefer – wymaga wzajemnej lojalności. Przyjaźń nie jest obowiązkowa.
– Nie jest i nie powinna być – nilfgaardzka czarodziejka rozejrzała się po sali. – Przyjaźń albo powstaje w wyniku długotrwałego procesu, albo jest spontaniczna.
– Podobnie jest z nieprzyjaźnią – Yennefer otworzyła ostrygę i połknęła zawartość rażeni z morską wodą. Czasem widzisz kogoś przez ułamek sekundy, tuż przed tym, zanim cię oślepią, i już nie lubisz.
– Och, sprawa z nieprzyjaźnią jest znacznie bardziej skomplikowana – zmrużyła oczy Fringilla. – Dajmy na to ktoś, kogo w ogóle nie rozpoznajesz na szczycie wzgórza, i rozwala na strzępy twego przyjaciela, na twoich oczach. W ogóle nie widzisz i nie znasz, a nie lubisz.
– Bywa tak – wzruszyła ramionami Yennefer. – Los, płata różne figle.
– Los – powiedziała cicho Fringilla – jest faktycznie nieobliczalny, jak psotne dziecko. Przyjaciele niekiedy odwracają się plecami, a z nieprzyjaciół jest pożytek. Można, dla przykładu, porozmawiać z nimi w cztery oczy. Nikt nie próbuje przeszkodzić, nie przerywa nie podsłuchuje. Wszyscy myślą, o czym mogą rozmawiać te dwie nieprzyjaciółki? O niczym istotnym. Ot, prawią sobie różne banały, wbijając od czasu do czasu szpile.
– Niewątpliwie – kiwnęła głową Yennefer – tak wszyscy myślą. I mają absolutną rację.
– Tym wygodniej – Fringilla nie speszyła się – będzie nam w takich warunkach poruszyć pewną kwestię, ważną i niebanalną.
– Jakąż to kwestię masz na myśli?
– Kwestię ucieczki, którą planujesz.