andrzejsapkowski.pl
Pani Jeziora - cytaty
Rozdział pierwszy - cytaty
I jechali dalej, aż przybyli nad jezioro o wodach rozlanych szeroko i pięknie. A pośrodku samym onego jeziora zobaczył Artur ramię w biały atłas przyodziane, miecz cudnej roboty dzierżące. Potem zasię ujrzeli pannę, śmiele stąpającą po wód zwierciadle.
Cóż to za panna tak czarowna? – spytał Artur.
Zwą ją Panią Jeziora – odrzekł Merlin.
Thomas Malory, Le Morte Darthur
—————————————————————-
Wróżka wyprysnęła z wody, przez moment prezentując się rycerzowi w całej miłej dla oka okazałości. Rzuciła się ku skale, na której leżała odzież. Ale miast chwycić jakie giezło i okryć się skromnie, elfka porwała miecz i z sykiem wydobyła go z pochwy, obracając żelazem nad podziw zręcznie. Trwało to jeden krótki moment, po którym wróżka ukucnęła lub uklękła, kryjąc się w wodzie aż po nos i wystawiając nad powierzchnię wyprostowaną rękę z mieczem.
Rycerz otrząsnął się z osłupienia, puści ł wodze i zgiął kolano, klękając na mokrym piasku. Od razu pojął bowiem, kogóż to ma przed sobą.
– Bądź pozdrowiona – zabełkotał, wyciągając ręce. – Wielki to honor dla mnie… Wielki zaszczyt, o, Pani Jeziora. Miecz ten przyjmę…
– Może byś tak wstał z kolan i odwrócił się? – wróżka wystawiła usta nad wodę. – Może by się tak przestał gapić? I pozwolił mi się ubrać?
Usłuchał.
Słyszał, jak chlupie, wychodząc z wody, jak szeleści odzieniem, jak klnie z cicha, wyciągając je na mokre ciało. Przyglądał się karej klaczy o sierści gładkiej i lśniącej jak krecie futerko. Był to niezawodnie koń wielkiej krwi, niezawodnie zaczarowany. Niechybnie również mieszkaniec Ferie, jak i jego właścicielka.
– Możesz się odwrócić.
– Pani Jeziora…
– I przedstawić.
– Jestem Galahad, z Caer Benic. Rycerz króla Artura, pana zamku Kamelot, władcy Letniego Kraju, a także Dumnonii, Dyfneint, Powys, Dyfed…
– A Temeria? – przerwała. – Redania, Rivia, Aedirn? Nilfgaard? Te nazwy mówią ci coś?
– Nie. Nigdym nie słyszał.
Wzruszyła ramionami. W ręku, oprócz miecza, trzymała buty i koszulę, wypraną i wyżętą.
– Tak myślałam. A jaki dziś mamy dzień roku?
– Jest – otworzył usta, zdziwiony do granic – druga pełnia po Beltane… Pani…
– Ciri – powiedziała machinalnie, kręcąc ramionami, by lepiej ułożyć odzienie na schnącej skórze. Mówiła dziwnie, oczy miała zielone i wielkie.
Odruchowo odgarnęła zmoczone włosy, a rycerz westchnął mimowolnie. Nie tylko dlatego, że jej ucho było zwyczajne, ludzkie, żadną miarą elfie. Policzek miała zdeformowany dużą brzydką blizną. Zraniono ją. Ale czy wróżkę można zranić?
—————————————————————-
– Dla jasności – odezwała się, trąc stopą o stopę – ja nie jestem elfką. Czarodziejką, to znaczy wróżką, jestem zaś… trochę nietypową. Eee, chyba wcale nie jestem.
– Żałuję, naprawdę.
– Czego niby żałujesz?
– Mówią… – zaczerwienił się i zająknął. – Mówią, że wróżki, gdy zdarzy im się napotkać młodzieńców, wiodą ich do Elflandu i tam… Pod leszczynowym krzykiem, na kobiercu z mchów każą sobie świadczyć…
– Pojmuję – spojrzała na niego szybko, po czym mocno ugryzła kiełbasę.
– Względem krainy elfów – powiedziała, przełknąwszy – to jakiś czas temu stamtąd uciekłam i wcale nie spieszy mi się z powrotem. Względem zaś świadczenia na kobiercu z mchów… Doprawdy Galahadzie, trafiłeś nie na tą Panią, co trzeba. Tym niemniej pięknie dziękuję za dobre chęci.
– Pani! Nie chciałem obrazić…
– Nie tłumacz się.
– Wszystko przez to – wybąkał – żeście urocznie piękna.
– Dziękuję raz jeszcze. Ale nadal nic z tego.
Milczeli czas jakiś. Było ciepł o. Słońce stojące w zenicie przyjemnie nagrzało kamienie. Leciutki wiaterek zmarszczył taflę jeziora.
– Co znaczy… – odezwał się nagle Galahad dziwnie egzaltowanym głosem. – Co znaczy włócznia z krwawiącym ostrzem? Co znaczy i dlaczego cierpi Król z przebitym udem? Co znaczy panna w bieli niosąca graal, półmisek srebrny…
– A poza tym, dobrze się czujesz?
– Ja jeno pytam.
– A je jeno nie rozumiem twojego pytania. To jakieś umówione hasło? Sygnał, po którym rozpoznają się wtajemniczeni? Objaśnij łaskawie.
– Kiedy nie zdołam.
– Dlaczego więc pytałeś?
– A bo to… – zacukał się. – No, krótko rzekłszy… Jeden z naszych nie spytał mając okazję. Zapomniał języka w gębie albo wstydził się… Nie spytał i było z tego powodu siła nieprzyjemności. Więc my teraz pytamy zawsze. Na wszelki wypadek.