Miecz przeznaczenia - cytaty
Opowiadanie: "Miecz przeznaczenia"
" Braenn błyskawicznie napięła łuk. Strzała zasyczała jadowicie, mknąc po płaskiej paraboli, grot ze stukotem wbił się w pień, nieledwie muskając włosy dziewczynki. Mała skuliła się i przypadła do ziemi.
- Ty cholerna idiotko - syknął wiedźmin, zbliżając się do driady. Braenn zwinnie dobyła z kołczanu następną strzałę. - Mogłaś ją zabić!
- Tu jest Brokilon - powiedziała hardo.
- A to jest dziecko!
- No to co?"
----------------------------------------------------------------
"- Akurat! - zaburczała. - Jestem księżniczką, a nie sierotką. I mam babkę. Moja babka jest królową, nie myśl sobie. Jak jej powiem, że chciałeś mnie zbić pasem, moja babka każe ci ściąć głowę, zobaczysz.
- Potworne! Ciri, miej litość!
- Akurat!
- Jesteś przecież dobrą dziewczynką. Ucinanie głowy okropnie boli. Prawda, że nic nie powiesz?
- Powiem.
- Ciri.
- Powiem, powiem, powiem! Boisz się, co?
- Strasznie. Wiesz, Ciri, jak człowiekowi utną głowę, to można od tego umrzeć.
- Naśmiewasz się?
- Gdzieżbym śmiał."
----------------------------------------------------------------
"- Śpij - ziewnął, aż zatrzeszczała żuchwa. - Śpij, Ciri.
- Opowiedz mi bajkę.
- Co?
- Bajkę mi opowiedz - fuknęła. - Jak mam spać bez bajki? Eee tam!
- Nie znam, psiakrew, żadnej bajki. Śpij.
- Nie kłam. Bo znasz. Jak byłeś mały, to co, nikt ci nie opowiadał bajek? Z czego się śmiejesz?
- Z niczego. Coś sobie przypomniałem.
- Aha! Widzisz. No, to opowiedz.
- Co?
- Bajkę.
Zaśmiał się znowu, podłożył ręce pod głowę, patrząc na gwiazdy, mrugające zza gałęzi nad ich głowami.
- Był sobie pewnego razu... kot - zaczął. - Taki zwykły, pręgowaty myszołowca. I pewnego razu ten kot poszedł sobie, sam jeden, na daleką wyprawę do strasznego, ciemnego lasu. Szedł... Szedł... Szedł...
- Nie myśl sobie - mruknęła Ciri, przytulając się do niego - że zasnę, zanim on dojdzie.
- Cicho, smarkulo. Tak... Szedł, szedł, aż napotkał lisa. Rudego lisa.
Braenn westchnęła i położyła się obok wiedźmina, z drugiej strony, też przytulając się lekko.
- No - Ciri pociągnęła nosem. - Opowiadaj, co było dalej.
- Popatrzył lis na kota. Ktoś ty, pyta. Jestem kot, odpowie na to kot. Ha, powiada lis, a nie boisz się, kocie, łazić sam po lesie? A jak będzie król jechał na łowy, to co? Z psami, z osacznikami, na koniach? Powiadam ci, kocie, mówi lis, łowy to straszna bieda dla takich, jak ty i ja. Ty masz futro, ja mam futro, łowcy nigdy nie darują takim jak my, bo łowcy mają narzeczone i kochanki, a tym łapy marzną i szyje, to i robią z nas kołnierze i mufki dla tych dziwek do noszenia.
- Co to są mufki? - spytała Ciri.
- Nie przerywaj. I dodał lis: Ja, kocie, umiem ich przechytrzyć, mam na tych myśliwych tysiąc dwieście osiemdziesiąt sześć sposobów, taki jestem przebiegły. A ty, kocie, ile masz sposobów na łowców?
(...)- A kot na to: Ja, lisie, nie mam żadnych sposobów. Ja umiem tylko jedno - hyc na drzewo. To powinno wystarczyć, prawda? Lis w śmiech. Ech, mówi, ależ z ciebie głupek. Zadzieraj twój pręgowaty ogon i zmykaj stąd, zginiesz tu, jeśli cię łowcy osaczą. I nagle, ni z tego ni z owego, jak nie zagrają rogi! I wyskoczyli z krzaków myśliwi, zobaczyli kota i lisa, i na nich!
- Ojej! - smarknęła Ciri, a driada poruszyła się gwałtownie.
- Cicho. I na nich, wrzeszcząc, dalejże, obedrzeć ich ze skóry! Na mufki ich, na mufki! I poszczuli psami lisa i kota. A kot hyc na drzewo, po kociemu. Na sam czubek. A psy lisa cap! Zanim rudzielec zdążył użyć któregokolwiek ze swych chytrych sposobów, już był z niego kołnierz. A kot z czubka drzewa namiauczał i naparskał na myśliwych, a oni nic mu nie mogli zrobić, bo drzewo było wysokie jak cholera. Postali na dole, poklęli, na czym świat stoi, ale musieli odejść z niczym. A wówczas kot zlazł z drzewa i spokojnie wrócił do domu.
- I co dalej?
- Nic. To koniec.
- A morał? - spytała Ciri. - Bajki mają morały, no nie?
- Ee? - odezwała się Braenn, przytulając się mocniej do Geralta. - Co to morał?
- Dobra bajka ma morał, a zła nie ma morału - rzekła Ciri z przekonaniem, pociągając nosem.
- Ta była dobra - ziewnęła driada. - Tedy ma, co ma mieć. Trza było, kruszynko, przed yghernem na drzewo, jak ów umny kocur. Nie dumać, jeno aby wraz na drzewo. Ot, cała mądrość. Przeżyć. Nie dać się."
----------------------------------------------------------------
" Katar gnębił Ciri coraz mocniej. Geralt nie miał chusteczki, mając zaś dość jej nieustannego pociągania nosem, nauczył ją smarkać w palce. Dziewczynce ogromnie się to spodobało. Patrząc na jej uśmieszek i błyszczące oczy, wiedźmin był głęboko przekonany, że cieszy się myślą, że wkrótce będzie mogła popisać się nową sztuczką na dworze, podczas uroczystej uczty lub audiencji zamorskiego ambasadora."
----------------------------------------------------------------
" (...)Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
- To prawda - mówi kobieta o popielatych włosach i zagadkowym uśmiechu. - To prawda, Geralt. Kobieta ma na sobie srebrzystą zbroję, zakrwawioną, pogiętą, podziurawioną ostrzami pik lub halabard. Krew wąską strużką cieknie jej z kącika zagadkowo i nieładnie uśmiechniętych ust.
- Ty drwisz z przeznaczenia - mówi, nie przestając się uśmiechać. - Drwisz sobie z niego, igrasz z nim. Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. Drugim... jest śmierć? (...)"
----------------------------------------------------------------
"- Ciri?
- Aha?
- Ty tez zabawiłaś się moim kosztem.
- Ja?
- Jesteś córką Payetty, wnuczką Calanthe z Cintry. Wiedziałaś od samego początku, kim ja jestem?
- Nie - zaczerwieniła się. - Nie od początku. Ty odczarowałeś mego tatę, prawda?
- Nieprawda - pokręcił głową. - Zrobiła to twoja mama. I twoja babka. Ja tylko pomogłem.
- Ale niania mówiła... Mówiła, ze jestem przeznaczona. Bo jestem Niespodzianka. Dziecko Niespodzianka. Geralt?
- Ciri - popatrzał na nią, kręcąc głową i uśmiechając się. - Wierz mi, jesteś największą niespodzianką, jaka mogła mnie spotkać.
- Ha! - twarz dziewczynki pojaśniała. - To prawda! Jestem przeznaczona. Niania mówiła, ze przyjdzie wiedźmin, który ma białe włosy i zabierze mnie. A babka wrzeszczała... Ach, co tam! Dokąd mnie zabierzesz, powiedz?"
----------------------------------------------------------------
"- Geraaalt!
Obejrzał się. Ciri stała na szczycie wzgórza, maleńka, szara figurka z rozwianymi, popielatymi włosami.
- Nie odchodź! Pomachał ręką.
- Nie odchodź! - wrzasnęła cienko. - Nie odchoooodź! Muszę, pomyślał. Muszę, Ciri. Dlatego, że... Ja zawsze odchodzę.
- Nie uda ci się i tak! - krzyknęła. - Nie myśl sobie! Nie uciekniesz! Jestem twoim przeznaczeniem, słyszysz?
Nie ma przeznaczenia, pomyślał. Nie istnieje. Jedyne, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. To śmierć jest drugim ostrzem obosiecznego miecza. Jednym jestem ja. A drugim jest śmierć, która idzie za mną krok w krok. Nie mogę, nie wolno mi narażać cię, Ciri.
- Jestem twoim przeznaczeniem! - dobiegło go ze szczytu wzgórza, ciszej, rozpaczliwiej.
Trącił konia piętą i ruszył przed siebie, zagłębiając się, jak w otchłań, w czarny, zimny i podmokły las, w przyjazny, znajomy cień, w mrok, który zdawał się nie mieć końca."
powrót do Cytaty "Miecz przeznaczenia"