Andrzej Sapkowski

Menu:

saga Nowe wydanie Sagi o Wiedźminie


sagaebooki Saga o wiedźminie ebooki po 29,99zł, Trylogia Husycka ebooki po 33,33zł

Ostatnie życzenie - cytaty

Opowiadanie: "Kwestia ceny"

"- Królowie - podjęła Calanthe - dzielą ludzi na dwie kategorie. Jednym rozkazują, a drugich kupują. Hołdują bowiem starej i banalnej prawdzie, że każdego można kupić. Każdego. To tylko kwestia ceny. Zgadzasz się z tym? Ach, niepotrzebnie pytam. Przecież jesteś wiedźminem, wykonujesz swoją pracę i bierzesz zapłatę, w odniesieniu do ciebie słowo "kupić" traci swój pogardliwy wydźwięk. Również kwestia ceny to w twoim przypadku rzecz oczywista, związana ze stopniem trudności zadania, jakością wykonania, mistrzostwem. Także z twoją sławą, Geralt. Dziadowie na jarmarkach wyśpiewują o czynach białowłosego wiedźmina z Rivii. Jeśli chociaż połowa z tego jest prawdą, to mogę założyć, że cena twoich usług nie jest mała. Angażowanie cię do tak prostych i banalnych spraw, jak intrygi pałacowe czy morderstwa, byłoby trwonieniem pieniędzy. Można to załatwić innymi, tańszymi rękami."


----------------------------------------------------------------

"- Cóż, królowo - rzekł wiedźmin - niewątpliwie jestem mało interesującym partnerem za stołem. Nadziwić się nie mogę, że właśnie mnie wyróżniłaś zaszczytem zajmowania tego miejsca. Można wszak było posadzić tu kogoś znacznie bardziej odpowiedniego. Każdego, kogo byś zapragnęła. Wystarczyło tylko komuś rozkazać lub kogoś kupić. To tylko kwestia ceny.

- Mów, mów - Calanthe odchyliła głowę do tyłu, przymknęła oczy, nadając ustom pozór miłego uśmiechu.

- Jestem tedy zaszczycony i dumny, że to ja siedzę obok królowej Calanthe z Cintry, której urodę przewyższa tylko jej mądrość. Za równie wielki zaszczyt uważam, że królowa raczyła słyszeć o mnie i że na podstawie tego, co słyszała, nie chce wykorzystywać mnie do banalnych spraw. Zeszłej zimy książę Hrobarik, nie będąc tak łaskawy, próbował wynająć mnie do szukania ślicznotki, która mając dość jego ordynarnych zalotów, uciekła z balu, gubiąc pantofelek. Trudno mi było go przekonać, że do tego potrzebny jest wielki łowczy, a nie wiedźmin.

Królowa słuchała z zagadkowym uśmiechem.

- Również inni władcy, ustępujący tobie, pani Calanthe, pod względem mądrości, nie cofali się przed proponowaniem mi banalnych zadań. Głównie szło im o banalne pozbawienie życia pasierba, ojczyma, macochy, stryja, ciotki, trudno zliczyć. Byli zdania, że to tylko kwestia ceny.

Uśmiech królowej mógł oznaczać wszystko.

- Powtarzam więc - Geralt lekko skłonił głowę - że nie posiadam się z dumy, mogąc siedzieć obok ciebie, pani. Duma zaś ogromnie wiele znaczy dla nas, wiedźminów. Nie uwierzysz, królowo, jak wiele. Pewien władyka uraził kiedyś dumę wiedźmina propozycją pracy, nie licującą z honorem i wiedźmińskim kodeksem. Co więcej, nie przyjął do wiadomości grzecznej odmowy, chciał powstrzymać wiedźmina przed opuszczeniem swojego kasztelu. Wszyscy komentujący potem to zdarzenie zgodnie twierdzili, że nie był to najlepszy z pomysłów tego władyki.

- Geralt - powiedziała Calanthe po chwili milczenia. -Myliłeś się. Jesteś bardzo interesującym partnerem przy stole."


----------------------------------------------------------------

"- Szlachetni panowie! - zawołał herold. - Pavetta z Cintry!

Goście ucichli, obracając głowy w stronę schodów.

Poprzedzana przez kasztelana i jasnowłosego pazia w szkarłatnym kubraczku, Królewna schodziła wolno, z opuszczoną głową. Włosy miała identycznego koloru jak matka - popielatoszare, ale nosiła je splecione w dwa grube warkocze, sięgające poniżej pasa. Oprócz diademika z misternie rzeźbioną gemmą i paska z drobniutkich złotych ogniwek, ściskającego na biodrach długą srebrnobłękitną suknię, Pavetta nie nosiła żadnych ozdób."


----------------------------------------------------------------

"- Ja mam to zapewnić? Czy aby tak się stało, nie wystarczy twoja wola, królowo?

- Sprawy mogą potoczyć się tak, że nie wystarczy.

- Cóż może być silniejsze od twojej woli?

- Przeznaczenie.

- Aha. A zatem ja, biedny wiedźmin, mam stawić czoło przeznaczeniu silniejszemu od królewskiej woli. Wiedźmin walczący z przeznaczeniem! Cóż za ironia.

- Co tu jest ironią?

- Mniejsza z tym. Królowo, wygląda na to, że usługa, której żądasz, graniczy z niemożliwością.

- Gdyby graniczyła z możliwością - wycedziła Calanthe zza uśmiechniętych warg - poradziłabym sobie z tym sama, nie potrzebowałabym sławnego Geralta z Rivii. Przestań mędrkować. Wszystko jest do załatwienia, to tylko kwestia ceny. Do cholery, w twoim wiedźmińskim cenniku musi figurować cena za to, co graniczy z niemożliwością. Domyślam się, że niemała. Zapewnisz mi efekt, o którym mówiłam, a dam ci to, czego zażądasz.

- Jak powiedziałaś, królowo?

- Dam, czego zażądasz. Nie lubię, kiedy ktoś każe mi powtarzać. Zastanawia mnie, wiedźminie, czy przed każdą robotą, której się imasz, próbujesz zniechęcić zleceniodawcę równie usilnie jak mnie? Czas ucieka. Odpowiadaj, tak lub nie?

- Tak.

- Lepiej. Lepiej, Geralt. Twoje odpowiedzi są już znacznie bliższe ideału, coraz bardziej przypominają te, których oczekuję, gdy stawiam pytania."


----------------------------------------------------------------

"Geralt wsunął dłoń pod żółto-niebieskie udrapowanie. Prawie natychmiast natrafił na miecz, płasko przytwierdzony do obitego kurdybanem oparcia. Na dobrze mu znany miecz.

- Królowo - powiedział cicho - pomijając już to, co wcześniej mówiłem o zabijaniu ludzi, zdajesz sobie oczywiście sprawę, że na przeznaczenie nie wystarczy miecza?

- Zdaję - Calanthe odwróciła głowę. - Potrzebny jest jeszcze wiedźmin trzymający rękojeść. Jak widzisz, zadbałam o to."


----------------------------------------------------------------

"- Na rozkaz, królowo. Dostojna Calanthe i wy, rycerze! Zaiste, dziwne żądanie postawił Jeż z Erlenwaldu królowi Roegnerowi, dziwnej nagrody zażądał, gdy król zadeklarował mu spełnienie każdego życzenia. Ale nie udawajmy, że nie słyszeliśmy już o takich żądaniach, o starym jak ludzkość Prawie Niespodzianki. O cenie, której może żądać ten, kto ratuje czyjeś życie w beznadziejnej, zdawałoby się, sytuacji, kto spełnia niemożliwe, zdawałoby się, życzenie. "Oddasz mi to, co pierwsze wyjdzie, aby cię powitać". Powiecie, to może być pies, halabardnik przy bramie, nawet teściowa, niecierpliwiąca się, by na-pyskować wracającemu do domu zięciowi. Albo: "Oddasz mi to, co w domu zastaniesz, a czego się nie spodziewasz". Po długiej podróży, mości panowie, i niespodziewanym powrocie będzie to zazwyczaj gach w łóżku żony. Ale bywa, że będzie to dziecko. Dziecko wskazane przez przeznaczenie."


----------------------------------------------------------------

"- Śmiesz w to wątpić? Po potwierdzeniu przez królową prawdziwości moich słów? Po tym, co sam przed chwilą powiedziałeś?

- Tak. Bo nie powiedziałeś nam wszystkiego. Roegner, Jeżu, znał moc Prawa Niespodzianki i wagę przysięgi, jaką złożył. A złożył ją, bo wiedział, że prawo i zwyczaj ma moc chroniącą takie przysięgi. Strzegącą, by spełniały się tylko wtedy, gdy potwierdzi je siła przeznaczenia. Twierdzę, Jeżu, że na razie nie masz do królewny żadnych praw. Zdobędziesz je dopiero wówczas, gdy...

- Gdy co?

- Gdy królewna sama zgodzi się odejść z tobą. Tak stanowi Prawo Niespodzianki. To zgoda dziecka, nie rodziców, potwierdza przysięgę, dowodzi, że dziecko rzeczywiście urodziło się w cieniu przeznaczenia. To dlatego wróciłeś po piętnastu latach, Jeżu. Taki bowiem warunek wprowadził do przysięgi król Roegner.

- Kim jesteś?

- Jestem Geralt z Rivii. - Kim jesteś, Geralcie z Rivii, że chcesz uchodzić za wyrocznię w kwestii zwyczajów i praw?

- On zna to prawo lepiej niż ktokolwiek inny - powiedział chrapliwie Myszowór - bo do niego je kiedyś zastosowano. Jego kiedyś zabrano z domu rodziców, bo był tym, kogo jego ojciec nie spodziewał się zastać w domu po powrocie. Bo był przeznaczony do czegoś innego. I mocą przeznaczenia został tym, kim jest.

- A kim on jest?

- Wiedźminem."


----------------------------------------------------------------

"- Dalej twierdzę, że to ja jestem twoim dłużnikiem, wiedźminie. To mojemu życiu zagrażał sztylet Rainfarna. Mnie zatłukliby strażnicy, gdyby nie ty. Jeśli jest mowa o jakiejkolwiek cenie, ja ją powinienem zapłacić. Zaręczam, że mnie na to stać. Czego żądasz, Geralt?

- Duny - powiedział wolno Geralt. - Wiedźmin, któremu stawia się takie pytanie, musi prosić, by je powtórzono.

- Powtarzam więc. Bo, widzisz, jestem twoim dłużnikiem jeszcze z innego powodu. Gdy dowiedziałem się tam, w halli, kim jesteś, nienawidziłem cię i myślałem o tobie bardzo źle. Miałem cię za ślepe, żądne krwi narzędzie, za kogoś, kto bezmyślnie i beznamiętnie zabija, ociera klingę z krwi i liczy pieniądze. A przekonałem się, że zawód wiedźmina rzeczywiście godzien jest szacunku. Bronisz nas nie tylko przed Złem czającym się w mroku, ale i przed tym, które tkwi w nas samych. Szkoda, że jest was tak mało.

Calanthe uśmiechnęła się. Po raz pierwszy tej nocy Geralt skłonny był uznać, że był to uśmiech naturalny.

- Ładnie powiedział mój zięć. Muszę do tej wypowiedzi dodać dwa słowa. Dokładnie dwa. Wybacz, Geralt.

- A ja - powiedział Duny - powtarzam. Czego żądasz?

- Duny - rzekł poważnie Geralt - Calanthe, Pavetto. I ty, prawy rycerzu Tuirseach, przyszły królu Cintry. Aby zostać wiedźminem, trzeba urodzić się w cieniu przeznaczenia, a bardzo niewielu tak się rodzi. Dlatego jest nas tak mało. Starzejemy się, giniemy, a nie mamy komu przekazywać naszej wiedzy, naszych zdolności. Brakuje nam następców. A ten świat pełen jest Zła, które tylko czeka by nas zabrakło.

- Geralt - szepnęła Calanthe.

- Tak, nie mylisz się, królowo. Duny! Dasz mi to, co już posiadasz, a o czym nie wiesz. Wrócę do Cintry za sześć lat, by sprawdzić, czy przeznaczenie było dla mnie łaskawe.

- Pavetto - Duny szeroko otworzył oczy. - Ty chyba nie...

- Pavetto! - zawołała Calanthe. - Czy ty... Czy ty jesteś...

Królewna spuściła oczy i zaczerwieniła się. A potem odpowiedziała."


powrót do Cytaty "Ostatnie życzenie"